Adrian -SICD

Koszykówka z defibrylatorem po kilku NZK.
Cześć ! Jestem Adrian, pochodzę z miejscowości Zawada obok Tomaszowa Mazowieckiego gdzie zaraziłem się pasją do koszykówki.
Początki mojej choroby to właśnie 2 klasa technikum, utrata przytomności na WFie, później początek meczu na zawodach, gdzie odcięło mnie już na rozgrzewce. To był zalążek tego co się działo później. Badania wtedy nic nie wykazały a ja wróciłem szybko do gry i treningów. Był to czas kiedy żyłem samą koszykówką – treningi, zawody szkolne, mecze w lidze miejskiej, turnieje. Piękny czas w którym poznałem mnóstwo wspaniałych ludzi, wykształciłem swój charakter i myślę, że mega mi to pomogło w życiu. Byłem dość nieśmiałym chłopakiem ze wsi, który nie miał za wiele na start, a koszykówka to zmieniła. Nabrałem pewności, nauczyłem się nigdy nie odpuszczać i chciałem się rozwijać dalej.
Stąd pomysł i wyjazd do Warszawy na studia w Akademii Wychowania Fizycznego. Tutaj kolejne wyzwania, nauka pływania i pierwszy poważny, śmiertelnie niebezpieczny incydent – NZK ! Podczas egzaminu z pływania z kraula na basenie po przepłynięciu 50m, nagle tracę przytomność. Przez kilkadziesiąt sekund znajduje się pod wodą, przypadkowo zauważa mnie kolega i zaczyna się walka o moje życie. Ja nie pamiętam nic. Pół dnia zniknęło, ledwo pamiętam start i wskoczenie do wody. Śmierć kliniczna, mózg niedotleniony, utraty pamięci i opowieści jak to strasznie wyglądało to moje pierwsze dni w szpitalu. Spędziłem tam z miesiąc, doszedłem do siebie ale wyszedłem znów bez jakiejkolwiek diagnozy.
Ja oczywiście chciałem wrócić na AWF, stąd po kilku miesiącach znów epizod NZK powtórzył się. Miałem wszczepiony wtedy rejestrator ILR, który zapisał zatrzymanie serca na kilkadziesiąt sekund ! Lekarze byli zdziwieni, że sam masaż serca przez ratownika przywrócił jego bicie. Ja wtedy nie byłem kompletnie świadomy tego co się wydarzy. Liczyłem na odczyt, diagnozę, lekarstwo i w końcu na szansę powrotu do dalszego spełniania się.
Niestety został mi wszczepiony pierwszy, klasyczny kardiowerter-defibrylator (ICD) z elektrodami umieszczonymi wewnątrz serca. Najgorszy czas w moim życiu, usłyszałem, że koniec ze sportem, aktywnością. Czułem, że straciłem wszystko w tym momencie, byłem załamany.
Początkowo nie podejmowałem żadnych aktywności, ale po jakimś czasie nie potrafiłem nie wrócić do gry. Niestety mój powrót znów nie trwał długo. Urządzenie się przemieściło, pojawiło się zakażenie, a ja nie otrzymywałem żadnej profesjonalnej pomocy. Chciałem usunąć cały ten układ defibrylujący.
Tutaj pojawia się nagle grupa ICDefibrylatorów i Karolina, założycielka, która zaprasza mnie na zjazd na którym poznaje dwójkę wspaniałych lekarzy i trafiam do Instytutu Kardiologii w Warszawie. Tutaj w końcu szczerze mi ktoś pomaga i mnie rozumie. Po badaniach z dnia na dzień muszę mieć usunięty kardiowerter wraz z umieszczonymi w sercu elektrodami, zakażenie mogło dostać się do serca !
Diagnozy niestety dalej nie było, ale podejście już całkowicie inne. Długie rozmowy z lekarzami, którzy mnie słuchali i wszczepienie S-ICD czyli podskórnego układu defibrylującego. Jest on pozbawiony elektrod wewnątrzsercowych czyli elektrody wprowadza się do serca drogą przez żylną. Pozwala to na uniknięcie wielu powikłań oraz problemów i ograniczeń, które mogłyby się pojawić na przestrzeni dalszych lat.
Dzięki niemu i dodatkowo lekom mogę grać. Stworzyłem ochraniacz, który pomógł mi znów czuć się pewniej na boisku. I kolejny raz znów wróciłem do koszykówki ! Nie wiem ile tych powrotów, więcej niż lat gry, a to niby tylko amatorstwo.
Od dobrego roku w końcu jest spokojniej, nie ma wyładowań, leki są dobrane dobrze i w końcu jest też diagnoza ! Katecholaminergiczny polimorficzny częstoskurcz komorowy. Długa, trudna nazwa. Pomogły badania genetyczne potwierdzić ją w 100%. Co to jest ? W skrócie rzadka choroba wrodzona, która polega na zaburzeniu przepływu prądów jonowych w mięśniu serca. Jeszcze upraszczając to nadmiar katecholamin powoduje u mnie arytmie, które mogą prowadzić do zatrzymania akcji serca. Czyli zwykle występują podczas wysiłku fizycznego lub w czasie stresu emocjonalnego.
Trudne, ale wracając do mojej historii, wiem, że do koszykówki będę wracał dalej, i będzie obok mnie już zawsze.
Aktualnie studiuje już 4 rok pedagogikę specjalną, a jeszcze dłużej pracuję w szkole specjalnej. Byłem na różnych obozach, zacząłem jeździć na nartach. Myślę również o powrocie na studia związane ze sportem, czas pokażę. Przed trzydziestką jeszcze zdążę coś ugrać, jest dobrze skoro nie straciłem zajawki !